„Zwycięstwo będzie Twoją nagrodą” – tak brzmiała oficjalna odpowiedź na przysięgę składaną przez kandydatów na żołnierzy ZWZ-AK. Niektórzy dowódcy woleli formułę „Niepodległość będzie twoją nagrodą”. Wiktor Kaczor, podobnie jak wielu innych, nagrody tej nie doczekał. Stracony wraz z grupą konspiracyjnych towarzyszy w Kijowie, nie doczekał się również własnego grobu. Nieobecny na stoczkowskiej ziemi w powojennej rzeczywistości, nie upominał się o pamięć u tych, którzy przeżyli, i odszedł w zapomnienie. A przecież “do końca wojny, a nawet potem krążyły pogłoski o tym, że się uratował, że go widziano tu i tam (…) niestety były to tylko pobożne życzenia ludzi, którym trudno było pogodzić się z myślą, że taki człowiek mógł nie dożyć momentu pokonania niemców” 1 ...
Wiktor Kaczor, vel Leonard Borski, vel Rudolf Szulc, ps. „Witek”, „Skowron”, urodził się we wsi Zgórznica niedaleko Stoczka Łukowskiego 13 kwietnia 1915 roku jako najmłodszy syn Jana Kaczora i Joanny z Kiełczykowskich, osiadłych na 34-morgowym gospodarstwie rolnym 2 . Jego posunięty w latach ojciec (rocznik 1864) poza pracą na roli dorabiał jako gajowy u rodziny Wernerów z Seroczyna.
W swoim podaniu do Szkoły Podchorążych dla Podoficerów w Bydgoszczy Wiktor pisze, że w czasie walk o Niepodległość ojciec należał do Polskiej Organizacji Wojskowej. Komórka POW rzeczywiście istniała w Zgórznicy, ale na czym polegał udział Jana Kaczora w tej organizacji, trudno dzisiaj ustalić. Tak czy inaczej, jego silne zaangażowanie w sprawy społeczne sprawiło, że został przez miejscową ludność wybrany na ławnika w stoczkowskim Sądzie Pokoju. Funkcję tę – wymagającą nieposzlakowanej opinii oraz umiejętności czytania i pisania – sprawował od roku 1925 aż do likwidacji urzędu.
Jak to się stało, że w odróżnieniu od większości chłopów swojego pokolenia Jan Kaczor umiał czytać i pisać? Wszak jego ojciec Mateusz nie złożył nigdy podpisu pod żadnym aktem parafialnym, pozostawiając tę formalność księdzu. Był jednak wystarczająco dalekowzroczny i zdeterminowany, by wykształcić syna.
Czy fakt zasiadania ojca w Sądzie Pokoju miał wpływ na późniejszą, patriotyczną postawę małego Wiktora? Bez wątpienia, ale społecznym zaangażowaniem wykazywała się również rodzina matki chłopca, Joanny z Kiełczykowskich. Brat jej, Jan, był w międzywojniu znanym działaczem ludowym i staraniem jego oraz jego towarzyszy został „urządzony wielki zjazd ludowy w zabudowaniach Kiełczykowskich z udziałem Wincentego Witosa” 3 . Wieś Zgórznica stanowiła prężny ośrodek Ruchu Ludowego przez całe międzywojnie.
Nic w tym dziwnego, wszakże wprowadzając powszechne prawo wyborcze oraz obowiązek szkolny na poziomie podstawowym, młode państwo stwarzało realne szanse na emancypację chłopstwa. W tej korzystnej koniunkturze ojciec Wiktora, mały trybik państwowej administracji, postanowił pójść o krok dalej niż ojciec i doprowadzić najmłodszego syna do matury.
Chłopiec uczył się dobrze. Po ukończeniu szkoły powszechnej w Stoczku Łukowskim został przyjęty do państwowego Gimnazjum im. Bolesława Prusa w Siedlcach, co oznaczało znaczny wysiłek finansowy dla całej rodziny: szkoła średnia była w międzywojniu płatna, a trzeba było jeszcze dziecku opłacić stancję, podczas gdy gąb do wykarmienia w chłopskiej chacie nie brakowało. Trudno powiedzieć, jak by się potoczyły losy Wiktora Kaczora, gdyby nie nagła śmierć ojca wiosną 1931 roku. Kończył właśnie piątą klasę gimnazjum i do tzw. małej matury pozostał mu zaledwie rok, do dużej trzy lata. Rodzinna decyzja była jednak bezwzględna: szesnastoletni Wiktor miał opuścić siedleckie gimnazjum. Czy marzył o tym, by pójść do Podoficerskiej Szkoły Piechoty dla Małoletnich - przeznaczonej dla najniższej kadry wojskowej? To nie takie pewne. Dotąd mógł marzyć o karierze wojskowej przewidzianej dla młodzieży z tzw. „cenzusem” czyli maturą, a różnica była ogromna. Każdy absolwent liceum trafiał niejako z urzędu do tzw. „podchorążówki” 4 i w niespełna dwa lata uzyskiwał stopień oficera rezerwy, a kandydat do służby stałej był kierowany do Szkoły Oficerskiej. Jednak Wiktorowi życie pisało inny scenariusz i następne trzy lata spędził w zawodowej szkole wojskowej bez możliwości kontynuacji kształcenia ogólnego. Zapewniono mu tam wszakże podstawowe wykształcenie wojskowe, obeznanie ze wszystkimi gałęziami sportu, wikt i opierunek.
W roku 1934 mógł już rozpocząć regularną służbę wojskową. Przydział do 6. pułku Strzelców Podhalańskich w Samborze przyjął według relacji szkolnych kolegów z radością. Uwielbiał jeździć na nartach, nie mógł się doczekać latania na szybowcu, i co najważniejsze, mógł dalej się kształcić. Szansy tej nie zaprzepaścił, szybko nadrabiając materiał klas dzielących go od matury. Jednocześnie „wylatał kategorię B pilota szybowcowego, [a] chęć wzbicia się jeszcze wyżej, kazała mu zasiąść za stery samolotu silnikowego. Pasmo sukcesów (…) zostało [jednak] przerwane goryczą porażki podczas egzaminu na kursie motorowym w 6 Pułku Lotniczym w Skniłowie koło Lwowa. Nie załamało to Wiktora, a być może zmobilizowało do dalszej pracy. Przełożeni wierzyli w niego” 5 .
W roku 1937, niedługo po powrocie do macierzystego pułku, Wiktor podjął przygotowania do egzaminu wstępnego do Szkoły Oficerskiej. Dowódca 6. Pułku Strzelców Podhalańskich podpułkownik Jan Kotowicz tak uzasadniał jego kandydaturę:
“Znany mi pełnowartościowy podoficer, inteligentny, zdolny, do służby wojskowej odnosi się ideowo. Prezencja wybitna. B. dobry instruktor, rokuje duże nadzieje w wojsku” 6
Dowódca batalionu podkreślał wysoką inteligencję, pewność siebie, spokój i wytrzymałość na trudy, a dowódca kompanii czytanie książek i umiejętność dostosowania się do każdego otoczenia. W październiku 1937 r. Wiktor trafił bez przeszkód do SPP 7 w Bydgoszczy, gdzie najprawdopodobniej rozpoczął równolegle pracę na rzecz polskiego wywiadu. Przedtem jednak został mianowany na dwanaście lat podoficerem zawodowym 8 . Dodatkowo zobowiązywał się „do odpowiedzialności całym swoim majątkiem za zobowiązania majątkowe związane ze służbą w charakterze podchorążego” 9 . Jeśli idzie o samą SPP w Bydgoszczy, to „o absolwentów tej Szkoły pułki dosłownie się biły. Stanowili oni znakomity materiał zdolnych, pracowitych i doświadczonych dowódców. Doświadczeniem, znajomością służby, przewyższali rzecz jasna, absolwentów – młodych oficerów – normalnych podchorążówek” 10 . A jednak, niedługo potem, zapadła decyzja o zamknięciu szkoły i po roku nauki rocznik Wiktora został przeniesiony do Szkoły Podchorążych Piechoty w Komorowie. Szczęśliwie udało mu się jeszcze zdać w Bydgoszczy maturę, a na pożegnanie uzyskał od swoich przełożonych – majorów Gniadka i Kruczały – następujące noty:
„Charakter szlachetny, wyrobiony (…). Wysokie poczucie honoru i godności osobistej, b. duży poziom moralny. (...) nadzwyczajna sumienność (…) W życiu skromny, cichy, koleżeński (…) Odznacza się ideowym pojmowaniem swych obowiązków jako żołnierz i prawy obywatel. (…) odporny na trudy. Karność: Wybitna. Ogólna ocena: b. dobry” 11
Promocja rocznika Wiktora była przewidziana na rok 1940 r., plany zniweczyła wojna. Ale jeszcze przed jej wybuchem młody podchorąży zdążył wcielić się w postać volksdeutscha, nawiązując kontakty z przedstawicielami wspólnoty niemieckiej w Gdańsku (używał wówczas imienia Witold). We wrześniu 1939 r. Wiktor uczestniczył wraz z 30. Pułkiem Strzelców Kaniowskich – do którego oddelegowano go latem – w bitwie nad Wartą, a następnie w obronie Warszawy: na Żoliborzu i Bielanach, pełniąc obowiązki plutonowego w batalionie „Cytadela”. Ranny w nogę w dniu kapitulacji stolicy, został odwieziony do Szpitala Jana Bożego przy ulicy Bonifraterskiej. Wraz z przebywającymi tam żołnierzami włączył się natychmiast w organizację Służby
Zwycięstwu Polski powołaną do życia przez gen. Karaszewicza-Tokarzewskiego. Marzył o przebiciu się wraz z innymi wojskowymi do Rumunii, niestety było to niemożliwe z powodu niegojącej się rany.
Między piątym a ósmym listopada 1939 r. Wiktor został zwolniony ze szpitala i przewieziony przez rodzeństwo na „konwalescencję” do rodzinnej Zgórznicy. Zaraz po przyjeździe, jako dwudziestoczteroletni emisariusz SZP w randze podporucznika służby stałej, zajął się formowaniem pierwszych struktur organizacji, powołując członków POW oraz zbierając rozproszonych po okolicy rezerwistów. Na apel stawili się: zasłużony peowiak Wiktor Drabiński, nauczyciele Stanisław Budzyński i Mieczysław Duczmal, Franciszek Czech, Zygmunt Pioruński, Bogdan Duczmal, Władysław Celej i wielu innych. 12
Z młodych rezerwistów do walki palił się as mechaniki samochodowej Henryk Nowosielski 13 . Również Adam Nencki z sąsiedniego majątku Zgórznica „od razu nawiązał kontakt z podporucznikiem Wiktorem Kaczorem” 14 , udostępniając do konspiracyjnych spotkań dworek usytuowany przy drodze do Stoczka. Podobnie było z warsztatem samochodowym Henryka Nowosielskiego, który stanowił dogodny punkt kontaktowy i kurierski.
Już w połowie listopada 1939 r. rząd emigracyjny powołał do życia Związek Walki Zbrojnej, przejmując de facto kadrę, sprzęt oraz struktury terytorialne Służby Zwycięstwu Polski. Na przełomie 1939/40 roku teren całego kraju podzielony był na sześć tzw. „obszarów”. Województwo lubelskie wchodziło w skład obszaru nr 1 z komendą w Warszawie. W sytuacji Wiktora Kaczora niewiele to zmieniało. Pod przybranym nazwiskiem Leonard Borski ps. „Witek”, „Skowron”, w ten sam sposób wypełniał swoją misję w terenie 15 . Kiedy terytorium Stoczka Łukowskiego wyodrębniono jeszcze w roku 1940 jako rejon 16 , został w naturalny sposób jego komendantem 17 .
Osoby, które zetknęły się z nim w tamtym okresie podkreślają jego charyzmatyczną osobowość oraz troskę, jaką otaczał ludność na powierzonym mu terenie. Prawdziwy „człowiek orkiestra”, poza werbowaniem ludzi, gromadzeniem broni 18 i pozyskiwaniem informacji na temat sytuacji wojskowej przeciwnika, zajmował się takimi sprawami jak malwersacja pieniędzy przez nieuczciwego urzędnika Inspektoratu Szkół w Łukowie, opłata pochówku dla żołnierza w stoczkowskim kościele czy ustalanie miejsc pobytu miejscowych osób wywiezionych do obozów (m.in. Piotra Lasoty, Jana Lutego i Mariana Kaczora) . 19 W wolnych chwilach intensywnie uczył się języka niemieckiego i francuskiego, nie stroniąc od kontaktów z Niemcami! Wygląda na to, że metoda pracy jaką przyjął Wiktor Kaczor vel „Leonard Borski” polegała na nieustannym ruchu – ułatwiała mu to fikcyjna legitymacja pracownika Państwowych Lasów w Łukowie oraz ogromna liczba znajomości we wszystkich środowiskach.
Z notatek Wiktora z lat 1939-1940 można wnioskować, że teren jego działań znacznie wykraczał poza rejon stoczkowski i obejmował w pewnym momencie następujące sektory: „2 - Łuków-Lipniak, 3 - Stoczek, 4 - Łopacianka, 5 - Żelechów, 6 - Siedlce-Tokary, 8 - Mińsk-Stanisławów, 9-10 ......, 10 - wysz. u L., 11 - Mińsk- Siedlce, 12 - Lipniak, 14- Łuków...". Inne zapisy wskazują na silne więzi z ośrodkami władzy konspiracyjnej w Warszawie oraz kontakty z zajętym przez Rosjan Lwowem. Formalnie funkcję komendanta rejonu ZWZ Stoczek Łukowski Wiktor Kaczor sprawował do kwietnia 1941 roku. W chwili zdawania funkcji st. sierżantowi Wojciechowi Barejowi, rejon liczył około trzystu przeszkolonych żołnierzy.
W literaturze dotyczącej tego okresu uznaje się na ogół, że Wiktor opuścił Stoczek ze względu na misję powierzoną mu przez Komendę Główną ZWZ na tyłach niemieckiej armii „Południe”. Niektóre świadectwa wskazują na to, że zanim do tego doszło, podjął wraz z Adamem Nenckim ps. „Konrad” próbę przedostania się przez Węgry i Jugosławię do Polskich Sił Zbrojnych na Zachodzie. Próba niestety się nie powiodła, ponieważ akurat kiedy młodzi śmiałkowie przekraczali granicę węgierską, Trzecia Rzesza rozpoczęła inwazję na Bałkany. „Witek” z „Konradem” zawrócili do Polski. Trzy miesiące później, tuż po agresji Hitlera na Związek Radziecki, podjęli nowe wyzwanie, a mianowicie przedostania się do Lwowa w ramach sformowanej w Warszawie pierwszej grupy zwiadowczej na tyłach niemieckich wojsk 20 . Po dotarciu do Lwowa Wiktor Kaczor udał się na dalsze wschodnie tereny w towarzystwie Tadeusza Lacha, natomiast Adam Nencki pozostał na terenie Galicji.
Był lipiec 1941 roku. Armia niemiecka w zawrotnym tempie posuwała się na wschód, „oswobadzając” spod komunistycznej dyktatury kolejne miasta - Żytomierz, Berdyczów, Winnicę, Żmerynkę … - wcielane do nowego tworu państwowego „Reichkommissariat Ukraine”. Pod przybranym nazwiskiem Rudolf Szulc (Schulz) i pseudonimem „Witek”, Wiktor został natychmiast podporządkowany szefowi polskiego wywiadu na Ukrainę ppłk. Aleksandrowi Klocowi, który wysłał go najpierw wraz z Tadeuszem Lachem do Berdyczowa. Nieco później „Witek” został mianowany tzw. „rezydentem” w Winnicy. Co takiego robił? Udawał volksdeutscha. Najpierw grając kartę wędrownego handlarza, a następnie lekarza dentysty. Skąd ten pomysł? Otóż jego narzeczona, a później konspiracyjna żona mieszkająca w Stoczku, była dentystką. Również jego szef Aleksander Kloc z wielkim powodzeniem wcielił się w rolę lekarza. Czy przy linii frontu potrzebował znać dogłębnie sztukę stomatologiczną? Niekoniecznie. W wojennych warunkach najbardziej przydatna była sztuka wyrywania zębów…
Gdy Armia niemiecka zdobyła Kremieńczug nad Dnieprem, Wiktor zarejestrował się tam jako student medycyny. Nie uchroniło go to jednak przed aresztowaniem przez ukraińską milicję i uwięzieniem. Być może przyczyniła się do tego informacja o matce Polce zawarta w jego kenkarcie volksdeutscha? W każdym razie więzienny sąd SS skazał go, jak wielu innych aresztowanych, na karę śmierci.
Fakt, że wyrwał się w ostatniej chwili z tej matni, zawdzięczał swojej zimnej krwi, niemałej dozie bezczelności i sprytowi. Jak to zrobił? Poprosił o kartkę papieru, by napisać pożegnalny list do żony. W jego ostatnich słowach wyraził żal, że tak uparcie obstawał przy swojej niemieckości. „Okazuje się jednak, że jestem Polakiem, bo jako Polak umieram” – wyznał podstępnie. Siła blefu przerosła wszelkie oczekiwania. SS-mani wstrzymali jego egzekucję. „Rudolf Schulz” został wysłany przez lokalny oddział SS do Warszawy po dyplom lekarza stomatologii, który wydali mu profesorowie warszawskiej Akademii Medycznej. Następnie udał się na praktyczne przeszkolenie do swojej narzeczonej w Stoczku, nie pokazując się ani razu rodzinie, po czym zawrócił do Kremieńczuga. Zatrudniony najpierw na kolei, został wkrótce zauważony przez niemieckiego szefa służby zdrowia generała Votha i włączony do sanitarnych inspekcji wzdłuż linii frontu.
Wiktor Kaczor vel Rudolf Schulz kursował odtąd regularnie pomiędzy Kremieńczugiem, Kijowem, Berdyczowem, Lwowem i Warszawą, przewożąc materiały bezcennej wartości. Miał na Ukrainie dwa mieszkania: służbowe w Kremieńczugu i prywatne w Kijowie. Mieszkanie kijowskie mieściło się niedaleko obecnego Majdanu Niepodległości, przy ulicy Małej Żytomierskiej. Po drugiej stronie placu urzędował szef siatki kijowskiej „Kazimierz”, a w połowie drogi między ich kwaterami, na ulicy Kościelnej, mieszkały łączniczki „Julcia” i „Nadia”. Jak stwierdził w swoich wspomnieniach szef wywiadu na Ukrainę Aleksander Klotz, Wiktorowi „powodziło się (…) bardzo dobrze, a rezultaty (…) pracy były nieocenione i przerastające wszelkie marzenia” 21 . Nie wiadomo, jak długo trwałby ten proceder, gdyby nie poważny błąd rozeznania popełniony w kwietniu 1942 roku przez szefa siatki kijowskiej „Kazimierza”. Pech chciał, że dał się on podejść pracownikowi niemieckiej Abwehry 22 , uznając go za człowieka godnego zaufania. Tajny agent, podający się za Słowaka, został w rekordowo szybkom tempie zaproszony do współpracy. Skutki konspiracyjnego spotkania, na które „Kazimierz” zaprosił 22 kwietnia 1942 r. swojego lwowskiego zastępcę „Dacha” oraz „Witka”, były zatrważające.
W mieszkaniu „Kazimierza” niemiecka policja polowa urządziła kocioł i w krótkim czasie zatrzymała kilkanaście osób, które zaraz po aresztowaniu przepadły jak kamień w wodę. Faktycznie osadzano je w kijowskim więzieniu zwanym „grobem za życia”, z którego nie wydostawały się żadne informacje. Na polecenie Abwehry śledztwo prowadziło gestapo z osławionym hauptmannem Fischerem na czele. Co do samego Wiktora Kaczora, to według Aleksandra Klotza:
„Tym razem wzięto go z bogatym obciążeniem. Odtąd ślad zaginął po wybitnym i bohaterskim oficerze Armii Krajowej, w SS-mańskim mundurze, o roześmianej, dziewczęcej buzi i lwim sercu”.
Pierwsza wiadomość o aresztowanych w tzw. „pierwszej wpadce kijowskiej” wyszła na jaw dopiero w marcu 1943 roku, czyli niemal rok po osadzeniu wywiadowców w kijowskiej twierdzy. Zatrzymany razem z Wiktorem „Dach” został przewieziony na konfrontację do więzienia we Lwowie, gdzie napisał gryps, który po jakimś czasie dotarł do Komendy Głównej AK. Skrawek papieru zawierał listę nazwisk tych, którzy jeszcze żyli: wśród kobiet: „Nadia” i „Julcia”, wśród mężczyzn „Kazimierz” i Szulc Rudolf („Witek”). Ponoć w momencie wyjazdu „Dacha” z Kijowa polscy spiskowcy siedzieli już w jednej celi.
We wrześniu 1943 roku Armia Czerwona odbiła z rąk niemieckich Kijów. Żaden z uwięzionych w kwietniu 1942 r. nie przeżył. Łącznie spędzili odcięci od świata blisko półtora roku. Nie sposób dojść dzisiaj, gdzie spoczywają ich szczątki. Według niektórych ukraińskich historyków najprawdopodobniej w jakiejś zbiorowej mogile w Babim Jarze.
Niepodległość będzie twoją nagrodą – brzmiała obietnica jaśniejąca na horyzoncie ich marzeń jak jutrzenka. Dla niej żyli i dla niej umarli. Anonimowo, bez żadnych odznaczeń.
Dzisiaj wiemy, że wyrywane z paszczy niemieckiego niedźwiedzia wiadomości były, po dotarciu do Londynu, przekazywane rosyjskiemu sprzymierzeńcowi, który bez trudności wymógł na Aliantach kolejny zabór Polski. Są tacy, którzy twierdzą, że może lepiej, iż Wiktor się o tym nie dowiedział.
E. Ziemińska
1Z powojennego listu Wiesławy Fiedorowicz do Zygmunta M. Kaczora, zbiory rodzinne (słowo „niemców” pisane umyślnie małą literą) 2 Pod numerem 28, obecnie posesja nr 33 w Zgórznicy 3Fragment zaświadczenia wydanego synowi Jana Kiełczykowskiego Janowi, przez Zarząd Koła ZSCH (Związek Samopomocy Chłopskiej) 12 kwietnia 1950 r. w związku z jego aresztowaniem przez Urzad Bezpieczeństwa 4“podchorążówki” – chodzi o Szkoły Podchorążych Rezerwy otwarte dla absolwentów szkół średnich i wyższych 5Z notatek Zygmunta Mieczysława Kaczora (1932 Zgórznica – 2012 Warszawa) 6Opinia z karty klasyfikacyjnej 7SPP – Szkoła Podchorążych dla Podoficerów 8Dokument ze zbiorów rodzinnych - „Zgodnie z art. 93 ustawy o służbie wojskowej podoficerów i szeregowców, mianuję z dniem 1 kwietnia 1937 r. podoficerem zawodowym w pierwszej grupie podoficerów zawodowych na pierwszy okres służby zawodowej tj. na przeciąg 12 lat do dnia 31. marca 1947 r. – kpr. nadterminowego Kaczora Wiktora z 7 kompanii” 9Fragment deklaracji Wiktora Kaczora, zbiory rodzinne 10Z listu Stanisława Krasuckiego do Zygmunta M. Kaczora, 27 maja 1984 r. (również: Stanisław Krasucki: „Bydgoscy podchorążowie. Z dziejów Szkoły Podchorążych dla Podoficerów w Bydgoszczy w okresie międzywojennym” w Kronika Bydgoska XI, 1989 r.) 11“b. dobry” - pierwotny wpis: „wybitna” został skreślony i zastąpiony przez notę „b. dobry” 12Nazwiska: Drabiński, Budzyński, Czech, Pioruński, Celej – zostały przytoczone przez Józefa Filipczuka w Ruch oporu w Stoczku, Walka Zbrojna w Stoczku (1939-1945), str. 5, Zeszyty stoczkowskie nr. 5, Towarzystwo Przyjaciół Stoczka, 1990 r. St. Budzyński – późniejszy płatnik Obwodu Łukowskiego AK, Fr. Czech – późniejszy zastępca Inspektora WSOP Obwodu Łukowskiego AK. , Z. Pioruński – zamordowany w roku 1950 przez U.B. 13Świadectwo Henryka Nowosielskiego „Vickersa” w publikacji okolicznościowej nr 9 Zbigniewa Nowosielskiego z 9 maja 2009 r.: “Po powrocie do Stoczka 13 października 1939 r. spotkałem się z Wiktorem Kaczorem (podhalańczykiem – służył w sztabie gen. Karaszewicza Tokarzewskiego), który zebrał rezerwistów i zaczęliśmy organizować Służbę Zwycięstwu Polski” 14późniejszy kwatermistrz Obwodu Łukowskiego AK.. “Od razu nawiązał kontakt…” – Katarzyna Markiewicz, Wspomnienie o kapitanie Adamie Nenckim, publikacja okolicznościowa, 11 listopada 2017 r. 15Zadania w terenie – Najniższą komórkę organizacyjną stanowiła sekcja złożona z pięciu ludzi. Parę sekcji w tej samej miejscowości tworzyło pluton 16rejon – “W 1940 roku w związku ze znacznym rozwojem organizacji, a także rozszerzeniem zakresu zadań utworzono pośredni szczebel dowodzenia pomiędzy placówkami a komendą obwodu w postaci rejonów, które obejmowały jedną lub więcej gmin”, Ireneusz Caban, Zygmunt Mańkowski, Struktura terytorialna, organizacyjna, obsada personalna oraz kryptonimy lubelskiego okręgu Armii Krajowej, str. 214, Rocznik Lubelski 8, 209-252, 1965 17“został (…) komendantem“ – “Komendantem rejonu Stoczek pozostał nadal ppor. Wiktor Kaczor. Obowiązki te pełnił do kwietnia 1941 roku, kiedy to rozkazem KG ZWZ został oddelegowany na tereny wschodnie w okolice Lwowa”. Józef Filipczuk w Ruch oporu w Stoczku, Walka Zbrojna w Stoczku (1939-1945), str. 5, Zeszyty stoczkowskie nr. 5, Towarzystwo Przyjaciół Stoczka, 1990 r. 18W zapiskach wojennych Wiktora Kaczora odnotowana jest m.in. zdobycz broni z Róży: „2 c.m. [ckm], 3 r.m. [rkm] + 10 mg [magazynków] i amunicja, 1 p.panc. + 25 A, 3 pistolety, 75 granatów z zapalnikami, 40 granatów bez zapalników, 10 tys. nabojów” 19Informacje z zachowanych wojennych notesów Wiktora Kaczora, zbiory rodzinne 20Halina Zakrzewska “Beda”, Niepodległość będzie twoją nagrodą, cz. I str. 159: “Jako pierwsza poszła do Lwowa ekipa złożona z czterech osób: “Tońcio”, “Rudolf” (Tadeusz Lach, używający nazwiska Antoni Janiszek), “Witek”, “Skowron” (Wiktor Kaczor, używał nazwiska Rudolf Szulc), Adam Nencki oraz Z. Korybut-Daszkiewicz”, Wyd. Naukowe PWN, 1994 21Aleksander Klotz, Zapiski konspiratora 1939-1945, [Fundacja Centrum dokumentacji czynu niepodległościowego, Biblioteka Jagiellońska, Księgarnia Akademicka, 2001, str. 257-258 22Abwehra - organ wywiadu i kontrwywiadu niemieckich sił zbrojnych, działający od 1921 do 1945 r.